Uwaga! Wpis dość długi, a będzie poszerzany (lub pojawią się kolejne). Dotyczy Democampu, czyli ogólnopolskiego spotkania barcampowców. Jeśli masz tylko 30 sekund – daruj sobie. :)
Już po – dwa konkretne, ale i przyjemne dni na democamp (a raczej #democamp, bo Ci którzy przed democampem nie blipowali, na nim zaczęli). Pozostaje dokonać krótkiego podsumowania.
Dotarliśmy dwuosobową ekipą Insignia prawie na czas. Spóźnienie wiązało się z zakupem 100 piw na wieczorne ognisko. W Szczyrku zero korków, piękna pogoda i górskie powietrze.
Piwa szybko z pomocą Adama z Netguru znalazły się lodówce hotelowej restauracji i poczekały, chłodząc się, do wieczornych integracji. Szybki meldunek w hotelu, rzucenie okiem na prezentację o Kodeksie Blogerów, którą do mojego krótkiego tekstu przygotował Paweł, i zaczął się obiad. A karmili całkiem nieźle, nikt nie narzekał. Ba, karmili nawet tak dobrze, że po dwóch dniach Maciek Budzich wyglądał na bardzo zadowolonego. :)
Wkrótce po obiedzie, kiedy większość uczestników poznała już swoje pokoje, rozpoczęło się powitanie, dwa słowa o agendzie i trzy słowa o każdym z uczestników. Rozpoczął Adam (w kapeluszu), kilka słów padło od Krzyśka (człowiek Democampu i zarazem człowiek PTI, dla której to organizacji niejednokrotnie brzmiały brawa za pomoc organizacyjną), a później to już mikrofon sam krążył.
Pierwsze publiczne wystąpienia to prelekcja Macieja Żłobińskiego z firmy Activus na temat ergonomii pracy i wprowadzenie do gry Petanque oraz przedstawienie dwóch nowych inicjatyw: olsztyńskiego olcampu (opowiadał bziuum, którego zdjęcia niestety nie mam) i krakowskiego krakspotu (mówił stahn, na zdjęciu poniżej).
Następna część programu to już prezentacje (wkrótce Maciek Budzich vel Mediafun udostępni zapis z kamery, więc wszystkie prezentacje pewnie będą do zobaczenia). Zaczęło się ode mnie i Maćka Budzicha, a mówiliśmy o Kodeksie Blogerów i trochę w szerszym ujęciu o etyce w Sieci. Wkrótce Kodeks Blogerów ujrzy światło dzienne, wtedy napiszę na ten temat osobny wpis.
Zaraz po nas, i tak już bez przerwy trwały wszystkie prelekcje, (i teraz wybaczcie niepoprawną kolejność) występowali:
Emil Bronikowski, czyli Opi, który mówił o słowach trudnych do wypowiedzenia dla ludzi Sieci
prawnicy: Marcin Błaszyk i Tomek Olech z Kancelarii Prawnej Renata Urowska i Wspólnicy na temat prawa dotyczącego Sieci
Michał Śliwiński aka nozbe o tym jak promuje swoją aplikację do GTD
Michał Małyszko o telewizji mobilnej
oraz prezentacja o start-upie szuku.pl
Tyle, jeśli chodzi o prezentacje. W międzyczasie na tablicy zapisywaliśmy tematy, o których chcieliśmy szerzej porozmawiać dnia następnego. Wybrano 5, zredukowaliśmy do 4, by w końcu zostały trzy: kodeks blogerów i aspekty prawne, konwergencja mediów oraz organizacja start-upów.
Przed kolacją basen i jacuzzi (nie żartuję, byliśmy jak rosyjska mafia), a zamiast kolacji ognisko. Właśnie na to ognisko przywieźliśmy setkę piw. I to była stanowczo najprzyjemniejsza część dnia i to, co najważniejsze na barcampach: rozmowy i poznawanie ludzi. Poznałem osoby, z którymi utrzymywałem kontakt przez Sieć, poznałem nowe, z którymi kontakt nawiązałem. PTI zapewniło grill i śpiew za co serdeczne dzięki – zjedliśmy sporo. :)
Co tu dużo pisać, wypiliśmy też sporo i siedzieliśmy do późna. A przed snem wylądowałem z kilkoma osobami przy stole do tenisa. Koordynacja procentowo niesprawna, ale daliśmy radę, jakoś 8/9 wygranych. ;) Drugi dzień dla niektórych rozpoczął się wypadem w góry (wymyślono tam ponoć niejeden start-up). Reszta ekipy democampowej, ta która siedziała dłużej, wylegiwała się w łóżkach. W ostatniej chwili zdążyłem na śniadanie, na poranny basen już się nie udało…
A po późnym śniadaniu spotkanie, podziękowania dla sponsorów i zaczęła się część uncoference.
Stanowczo największym zainteresowaniem cieszył się temat organizacji start-upów, dorwali więc dla siebie najlepsze miejsce (sporo cienia) i zaczęli dywagować o tym, jak zarobić milion ze start-upu, jakie są problemy z zatrudnianiem ludzi i tym podobne (rozmowę moderował Grzesiek ze startups.pl).
W bardziej cywilizowanym miejscu ośrodka, bo pod daszkiem i na krzesłach, kilka osób rozmawiało o (uwaga, trudne słowo i nie dotyczy jedzenia) konwergencji mediów (o tym może więcej napisze ^bando?).
A Kodeks Blogerów, prawo dotyczące Internetu i plotki-ploteczki (właściwie głównie plotki sieciowe ;]) rozsiadły się wygodnie na trawie. Słońce prażyło, można było pełne brzuchy wypaść.
No i koniec – pozostał obiad i ostatni punkt democampu, czyli gra w Petanque. Poznaliśmy zasady, nie wszystkie chyba od razu rozumiejąc, co trochę widać na zdjęciach. Turniej zorganizował i niósł kaganek oświaty Maciej Żłobiński (na zdjęciu w kółku).
Wbrew pozorom były emocje, sprawdzanie odległości, a na koniec wygrana (co to w końcu było: wina?). Drużyna „owceo” (wszystkie miały nazwy w stylu web 2.0) niestety nie dała technicznie rady i odpadliśmy po dwóch przegranych i choć ^ubik twierdzi, że byliśmy na największym luzie, to jednak podium nie zdobyliśmy.
Około siedemnastej zapakowaliśmy się ze Staszkiem (organizatorem krakspotu) do samochodu i ruszyliśmy do Krakowa. Po drodze poznając Agnieszkę – piękną i słodką pracowniczkę znanej „restauracji szybkiej obsługi”. W Krakowie było równie ciepło, co w Szczyrku, ale przynajmniej wieczorem ochłodziła powietrze burza. Niektórzy wciąż jeszcze siedzą w Szczyrku, z tego, co wiem zostali ^Opi i ^Eri.
Wkrótce dorzucę więcej informacji. Czekam na zamieszczenie nagrań przez Maćka, do tej pory jest jedna zajawka: democampeo video. Warto rzucić okiem jeszcze na kilka linków: galerię ^Ubika (od którego mam zdjęcia), galeria bziuuma, krótka relacja u Emila (będzie pewnie więcej) i dłuższa u Rafała. Warto również prześledzić blipy z tagu #democamp. Na koniec, raz jeszcze, dzięki dla organizatorów: Netguru, PTI i człowieka pośredniczącego, czyli Krzyśka (organizatora Auli Polska).
Czekam na kolejne relacje i materiały, żebym mógł uzupełnić własne i napisać cokolwiek konkretniej. I do zobaczenia na kolejnych barcampach – tych dla poszczególnych miast i ogólnopolskich.
Ogólnie wszystko trafne i celne. pięć * na pięć. A moja fota się na szczęście skutecznie ukrywa pośród zdjęć ^ubika.
Następnym razem składam podanie o partyjkę ping-ponga, gdyż tym razem się minęliśmy przy stole.
Pozdrowienia z Olsztyna ;)
Ps. Już we wrześniu beachcamp!
Cena fotela może i powalała, ale:
– po pierwsze: zaprezentowany fotel zabrałem spod tyłka klientowi, który intensywnie używa go od 10 (tak słownie DZIESIĘCIU) lat i dalej nie widać na nim śladów zużycia fizycznego czy moralnego – więc ta inwestycja zwróciła się już z nawiązką,
– na różne gadżety i elektroniczne duperele (choćby wypasione karty graficzne) wydajecie znacznie więcej niż kosztuje ten fotel, a tymczasem tu chodzi o Wasze zdrowie, które potem nie odkupicie za żadne pieniądze,
– mogę wskazać co najmniej parę rozwiązań tańszych, które też pomogą zapobiec poważnym kłopotom zdrowotnym, na które skarży się coraz większa i coraz młodsza grupa pracowników i użytkowników komputerów (zwłaszcza notebooków).
@Macieju,
do czego się odnosisz w komentarzu? Nigdzie nie była wspomniana cena, ani – jak słusznie zauważyłeś w mejlu – nie odniosłem się do Twojej prezentacji, co zresztą zaraz poprawię. Chyba pomyłkowa wypowiedź na nie tym blogu, co należało. :)
ooops, sorki, rzeczywiście – to w innym sprawozdaniu z Democampu ktoś napisał o ponoć wysokiej cenie tego fotela, z czym akurat się nie zgodzę, bo to zaledwie 1/3 ceny średnio wypasionego notebooka, a i na palmtopa ludziska są w stanie wydać znacznie więcej niż na tą inwestycja we własne zdrowie.
kapelutek Opiego wymiata