Kto jest kim w agencji reklamowej i interaktywnej: dział obsługi klienta

W serii wpisów „kto jest kim w agencji reklamowej i interaktywnej” mamy za sobą póki co dział kreatywny. Po linii najmniejszego oporu i największych spięć docieramy do działu obsługi klienta.

O napisanie kilku(set) słów na temat bycia account managerem, czyli akantem, poprosiłem akanta – w tej roli Tomek Nalewajk (w internecie można go spotkać, jako jednego z autorów, na blogu Tekst i Obraz). Co poniżej to już słowa Tomka.

Akant czeka. Czeka aż kreatywni zrobią projekty, czeka aż klient odeśle poprawki. A potem biegnie. Biegnie robić prezentacje, wysyłać do klienta i dyskutować: dlaczego moje logo jest takie małe a ten czerwony jakoś wpada w zieleń. Albo biegnie do kreatywnych tłumacząc że naprawdę mamy jeszcze miejsce na większe logo albo że czerwień trzeba wysycić bo klient ma źle skalibrowany komputer. Ale akant nie czeka biernie.

Akant myśli. Myśli jak napisać brief, a szczególnie Key Idea, żeby kreatywni zrobili coś co produkt faktycznie sprzeda, klienta słupki sprzedaży wzrosną a konsumenci będą dumni, że używają marki X a nie Y. Myśli jak ten kosztorys powienien wyglądać żeby nie było wątpliwości, że naprawdę tyle godzin kreatywny robił ten projekt. Myśli co klient teraz myśli jak ogląda te projekty, o których akant myslał że będą trochę inne, ale cóż nie jemu to oceniać.

Albo akant nie myśli, tylko forwarduje, asapuje, kopiuje i wkleja. Ale wtedy to niedobry akant. Oj niedobry.

Akant też stoi. Stoi po środku. Między kreatywnym młynem, którego energię należy skanalizować, ukierunkować i zbriefować, a klientem, którego wymagania należy zrozumieć i przekazać bezstratnie (to minimum) i kreatywnie (to idealnie). Akant też stoi nad grafikiem i mówi mu „Przesuń to w prawo, to w lewo, a tego Pana obróć na plecy”. Ale stać nie powienien tylko wierzyć i ufać. Za Akantem też stoją. Stoją kreatywni, DTP-owcy, produkcja, eventy i co tam jeszcze można wymyślić w agencji takiej bądź innej. Ci którzy dostarczają produktów/usług, które Akant sprzedaje.

Właśnie – Akant sprzedaje. Ale akant się czuje nieswojo gdy mówią o nim handlowiec. Jeśli już muszą inaczej niż po angielsku to lepiej Nadzorujący Projekt. Bo to projekt jest dobrem najwyższym (chociaż brzmi to tak korporacyjnie). Musi akant połapać wszystkie sznurki spływające w jego ręce: działy agencji, klienta, podwykonawców i sprawić by, z tych sznurków powstała solidna lina, czy nawet lasso na konsumenta.

Akantów się dzieli. Z grubsza wyrózniamy akantów egzeków (account executive) a w środku tej kategorii juniorów i seniorów, akantów managerów (account manager) a tutaj mamy jeszcze senior managerów (senior account manager) badź key managerów (key account manager), a na szczycie łancucha pokarmowego stoją group managerowie (group account manager) i/lub akant directorowie (account director). W skrócie Account Director rządzi całością, radzi, służy pomocą i obecny jest w momentach najwazniejszych dla projektu (czytaj: wazne prezentacje + kryzysy). Group Account Manager to szef grupy w której skład wchodzą managerowi i egzeki. Manager z zasady zajmuje się większymi projektami/klientami niż exec, ale tutaj lubi się to już mieszać. Często egzek pracuje z managerem i wtedy ten pierwszy robi „czarną” robotę koordynując prace nad uloteczką, standzikiem i chorągiewką, a manager dogląda tego z bardziej całościowego poziomu (key visual, generalna koncepcja).

Czy ta praca jest fajna? Dla mnie tak :) Ja twierdzę że jak w życiu: 50% predyspozycje, 50% elementy wyuczone. Na pewno trzeba umieć dogadać się z ludźmi. Bo w agencji są ludzie od których Twoja praca jest zależna (bez copy i arta projektu nie bedzie) i którzy będą lepiej pracowac jeśli odpowiednio się z nimi dogadasz i praca pokierujesz. No i klient też człowiek (tak! tak!) i trzeba go zrozumiec, poznać (nie tylko zawodowo) i umieć się z nim dogadać, tak żeby agencja robiła coś więcej niż tylko ładne obrazki – żeby naprawde kreowała markę, budowała wizerunek, sprzedawała produkt.

Właśnie kontakt z ludźmi najbardziej cenię w tej pracy, a na drugim miejscu stawiam róźnorodność: różne projekty, różne problemy, nowe wyzwania – cały czas coś się dzieje, czyli nie ma nudy. Jak ktoś szuka rutyny, spokoju, pracy od 9 do 17 to nie polecam :)
Tomek Nalewajk

7 odpowiedzi na “Kto jest kim w agencji reklamowej i interaktywnej: dział obsługi klienta”

  1. Fajne stanowisko, zwłaszcza dla osoby lubiącej wyzwania, ciągły ruch, i dogadywanie się z innymi ludźmi. Przypuszczam, że również dość stresujące, jeśli np. projekt nie idzie tak jak powinien. Ale tam gdzie nie ma stresu, nie ma też sukcesu ;)

  2. Jako „kreacja” mogę powiedzieć, że akant, zwany też czasem project managerem, jest naszym największym przyjacielem – to on chroni przed źle zdefiniowanym zadaniem, przed fanaberiami działu marketingu, przed zabójczym timingiem – jest jak rycerz stojący na straży grona bezbronnych gęślarzy i minstreli! Szacun po stokroć dla wszystkich mocarnych akantów. :)

    I niech sczezną ci, za których sprawą na dział kreacji sypie się grad kamieni, strzał i dzid…

  3. jako część wykreowanej kreacji siedzę na tym samym poziomie za rachityczną ścianką – i co dzień wznoszę ku górze oczy wdzięczności pełne, że ja tylko myśleć muszę i tylko za siebie

  4. A są też akanci, którzy tworzą pomysły, wymyślają teksty/robią korekty (z pomocą art- i kreatyw-dyrekcji) i trzymają w dłoni wszystkie sznurki projektu.
    :)

  5. A Ci akanci kreatywni to nie mogliby od razu zająć się zrobieniem grafiki i przygotowaniem do druku? Kawy też bym się napił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *