Lubimy dzielić się doświadczeniami na temat produktów i usług, z których korzystamy. Powodów jest wiele, od altruizmu po budowanie statusu społecznego. Marketing wykorzystuje tę sytuację (określaną jako WOM – word of mouth), jak i wszystko co się rusza, na swój charakterystyczny sposób: do promocji marek. O tym w założeniu mieliśmy usłyszeć i rozmawiać na konferencji zorganizowanej przez Maćka „Mediafuna” Budzicha – „taka konferencja rze muwie wom„.
Konferencja udana, tym bardziej, że była wstępem do długiej, nieoficjalnej nocy. Najciekawsza prelekcja: Maciek Budzich ze swoim bardzo konkretnym wstępem. Natalia Hatalska i Piotr „Vagla” Waglowski również na plus, agencja marketingu szeptanego Harder&Harder wydaje się, że skorzystała na konferencji najwięcej (jako sponsor i jako najlepszy z agencyjnych prelegentów). Poza nimi – słaby panel PR-owców i nieświeże informacyjnie prelekcje pozostałych agencji: Heureki i Streetcomu. Najbardziej wyczekiwanym punktem był panel agencji: warto było czekać do końca, tu było najostrzej.
Maćkowi udało się zgromadzić prawie 300 osób. Organizacyjnie wydarzenie przebiegło bez zarzutu, a dostęp do internetu pozwalał przy okazji trochę poblipować (a trochę blipowiczów było, m.in. ^Eirena, ^Szuszucp, ^TomaszTopa, ^Ols, ^Tomasz, ^Bronek, ^Gadzinowski). Brawo. Tyle organizacyjnie.
Maciek zrobił do późniejszych prelekcji odpowiedni wstęp, wypunktował działania szemrane (szeptanki na forach, podszywanie się pod innych użytkowników, czyli w żargonie „napierdalanie na forach”), nie szczędził agencjom i nie bał się wymieniać nazw. Mocny, momentami zabawny, a co najważniejsze konkretny wstęp, za który żartobliwie (?) sugerowano 25 lat więzienia.
Następnie Natalia Hatalska opowiedziała o marketingu szeptanym, skąd się bierze naturalna, spontaniczna potrzeba opowiadania o produktach, podała statystyki (jeśli prezentacje zostaną udostępnione, warto rzucić okiem na dane procentowe); wprowadziła i zamknęła temat teoretycznie wraz z przykładami. Wydawało się, że kolejne prezentacje, po tym wstępie, będą poruszały inne tematy, jak choćby doświadczenia agencji. Tak jednak nie było. Jeśli prelekcję Natalii Hatalskiej można uznać za wprowadzający do tematu wykład, żeby wyrównać wiedzę na sali, tak kolejne prelekcje wypadły jak prezentacje na zajęcia z marketingu.
Ciekawą prelekcję to właściwie miał jeszcze tylko Vagla – z punktu widzenia prawnika opowiedział o zagrożeniach związanych z działaniami szemranymi. Konkretne wiadomości, tu również przydałoby się udostępnić prezentację.
Chronologia zaburzona, ale było to mniej więcej tak.
Heureka zrobiła kolejny, długi i niepotrzebny wstęp, ponownie wyjaśniano czym jest marketing szeptany i jakie powinny być działania agencji. Harder&Harder podobnie, ale z case’ami i większym zaangażowaniem. W międzyczasie jeszcze prezentacja agencji PR-owej Sensors, niestety prezentacja najsłabsza i niewiele wnosząca (nie potrzeba całej prezentacji, żeby powiedzieć, że „dobre działania powinny mieć w sobie ikrę”); od prezentacji lepszy jest ich blog. Prawie na koniec Streetcom o kodeksie etycznym – tu też nic nowego (nie licząc informacji o powstającym kodeksie, ale i to nie było dla nikogo tajemnicą) nie zostało powiedziane.
Gdzieś w międzyczasie panel PR-owców, który właściwie mógł się nie odbyć. Z mrugnięciem oka powiedzieli, że są czyści i na tym się skończyło. Jeśli się przyjmuje zaproszenie do panelu to strzałem w kolano jest stwierdzanie, że właściwie nie ma o czym rozmawiać, bo to agencji PR nie dotyczy. Tu też padały takie stwierdzenia jak „wy internetowcy”, z których trochę żartowano.
No i nareszcie panel z agencjami marketingu szeptanego (w składzie również Jarosław Sobolewski z IAB i Ols, opiekun serwisu blox.pl, oraz przedstawicielka agencji PR-owej). Nie wszyscy dotrwali, ale była to najostrzejsza i – nie licząc wstępu Maćka – najlepsza, a na pewno najbardziej wyczekiwana część. Padało wiele pytań, a kiedy mikrofon dotarł do mnie miałem ich na tyle dużo, że musiałem się zdecydować, czy pytać o zatrudnianie ludzi do szeptanek, czy o konkretne wpadki, na które są dowody. Zdecydowałem się zapytać po prostu o to, czy działają nieetycznie, poprosiłem o konkretne deklaracje. Udało się po kilku próbach zejścia z tematu uzyskać odpowiedź: okazuje się, że wszyscy działają etycznie. Bezcenne doświadczenie. A najlepszym do tego komentarzem była mimika Olsa, jednego z panelistów – jego ironiczne uśmiechy w trakcie wypowiedzi agencji mówiły wszystko bez słów i trudno się z nimi nie zgodzić.
Ogólny wniosek jaki przekazali przedstawiciele agencji brzmiał: to nie my, a jeśli nawet kiedyś nam się zdarzyło to zrobili to niedoświadczeni stażyści, teraz pracujemy nad kodeksem dobrych praktyk, co sprawi, że już w ogóle będzie dobrze. Tylko, że kodeks nie jest niczym więcej niż dobrymi praktykami, a prawo i tak istnieje i wyraźnie wskazuje, że działania szemrane są karalne.Nie wystarczy schować się za kodeksem. Kiedy już zabraknie stażystów jako wymówek, w agencjach zatrudnią koty i najwyżej powiedzą, że kot przeszedł po klawiaturze i przypadkowo powstało tysiąc anonimowych komentarzy.
Ta część rynku reklamowego się rozwija. Warto inwestować w koty i zaznajamiać je z klawiaturą, niedługo będą bardzo w cenie. No chyba, że wypalą plany związane ze zgłoszeniem kilku udokumentowanych szemranek do UOKiKu, wtedy może koty nie będą tak potrzebne, a kilka agencji marketingu szeptanego będzie musiało głośno się tłumaczyć. I pod własnymi nazwiskami.
Tymczasem o konferencji napisali również: Jacek Gadzinowski, Makjuzer, Powerblog, Tomasz Topa, Gryziemy.net.
Polecam następujące materiały związane z konferencją:
– prezentacja Natalii Hatalskiej (wstęp do wom, dane statystyczne i nie tylko),
– wpis na blogu Pawła Vagli Waglowskiego (aspekty prawne),
– i słowo pokonferencyjne od organizatora: na blogu Maćka Mediafuna Budzicha.
W trakcie końcowego panelu bardzo symptomatyczna była wypowiedź bodajże Jarosława Sobolewskiego po Dominika prośbie o deklaracje nt. nieetycznych praktyk (jedna z odpowiedzi: „staramy się tego nie robić”). Z tego, co pamiętam, Pan Sobolewski zaproponował, by prace nad kodeksem potraktować jako „grubą kreskę” i dać branży wdrożyć nowe standardy.
PS. Szacun za silną wolę dla tych wszystkich, którzy mimo, że znali konkretne i udokumentowane przykłady wpadek agencji łomiarskich powstrzymali się przed opowiedzeniem o nich. Choć momentami było widać, że kończyła im się cierpliwość;)
@Dominik Koza:
„Z mrugnięciem oka powiedzieli, że są czyści”
Witam,
To chyba nie do końca prawda:) Nie mrugałem i zupełnie szczerze, w imieniu On Board PR, mogę powiedzieć, że nigdy nie realizowaliśmy „szeptania” na forach. A z tego, co mi wiadomo, inne szanujące się firmy PR też tego nie robią.
@Norbert Kilen:
O „innych agencjach” napisałem już u Tomka Topy:
http://tomasz.topa.pl/po-konferencji-poswieconej-womm.html#comment-119310
Tu w skrócie dodam, że szanujące się agencje marketingu szeptanego również mówią, że nie szeptają. A z tego, co mi wiadomo – robią to. Kilka osób, które były z nami na sali w piątek ma na to konkretne dowody. Pytanie brzmi, powinni je udostępnić, czy też jak sugeruje IAB, pozwolić agencjom odciąć się grubą kreską od tego, co było?
Pozwalam sobie podrzucic linka do swoich pokonferencyjnych wrażeń: http://gryziemy.net/2009/3/31/w-kulki-z-klientami-najlepiej-usta-usta-po-konferencji-womm
Zasadniczo pełna zgoda z Twoimi opiniami, aczkolwiek nie do końca jest tak, że oni zatrudniają te koty i stażystów;)
Wydaje mi się, że jednak w złym miejscu szukamy winnych agencje stricte PR-owe nie działają w sposób, w który by raz na zawsze podważył ich etyczność… co innego agencje reklamowe. W końcu wiadomo, że account to prostytutka :D
Moje wrażenia po http://epijar.wordpress.com/2009/03/31/ciag-dalszy-relacji-z-%E2%80%9Etakiej-konferencji-rze-muwie-womm%E2%80%9D/